Mysza chyba jednak nie jest samurajem… Ech, a już ogłosiłem światu,
że nie ma sensu ze mną zadzierać, bo poszczuję żoną biegłą w sztukach
walki.
Wczoraj byliśmy na USG tarczycy. Mysza grzecznie przeleżała całe
badanie, po czym wyszła z gabinetu i z szerokim uśmiechem na ustach
ogłosiła: „Nie jestem samurajem!”. Mysza ma zwykłą ciążową
niedoczynność tarczycy, a nie chorobę Hashimoto, jak podejrzewał lekarz
(prawdopodobnie) i to jest akurat bardzo dobra wiadomość – po ciąży
wszystko powinno wrócić do normy, z tego się cieszymy! Pytanie tylko co
ja zrobię z kataną, wakizashi i Ō-yoroi które kupiłem Myszy z okazji
pasowania na samuraja? Trzeba będzie odesłać wszystko do chińskiego
sklepu z kostiumami karnawałowymi, z którego kontenerem przez morza i
oceany ten tradycyjny samurajski zestaw do nas płynie, wyjścia nie mam.
Grunt, że Mysza nie jest chora i dzieciom nie dzieje się krzywda.
Co zaś tyczy się dzieci – po USG tarczycy i przypomnieniu sobie
pięknych studenckich czasów (obiad w barze mlecznym), udaliśmy się do
naszej Pani profesor, gdzie zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami miało
odbyć się badanie prenatalne. Tym razem okazało się, że cała trójka jest
już wystarczająco duża, żeby wszystko się powiodło, więc przystąpiliśmy
do dzieła. Serducha naszym szkrabom biją w tempie 163-166 bpm,
wszystkie ładnie się rozwijają i ogólnie nie dzieje się nic
niepokojącego. Pani profesor powiedziała tylko, że wszystko idzie w
takim kierunku, w jakim byśmy sobie tego życzyli. Dzidziorki rosną w
siłę, mają już ponad 6 cm, a największe nawet prawie 7! Są piekielnie
ruchliwe i cały czas nieśmiałe – ciągle odwracają się tyłem do głowicy
USG, tak jak pisałem wcześniej – chłopaki są skromne jak tatuś. A no
właśnie, co do płci – rzekomo nic nie widać między nogami, faktycznie ja
też nic tam nie widziałem i mam tylko nadzieję, że to nic nie okaże się
świadczyć o tym, że cała trójka to dziewczynki. Z czterema kobietami w
domu może nie być łatwo, zwłaszcza gdyby wszystkie cztery na raz
postanowiły jednocześnie strzelić focha na ojca. Cały czas trzymam się
nadziei że jednak będzie taki miks jaki sobie z Myszą wymyśliliśmy,
czyli jednak Zosia, Jaś i Staś.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że będziemy mieli
jednak trojaczki dwujajowe, czyli tak jak się spodziewaliśmy – bliźnięta
plus gratis, tak orzekła Pani profesor po badaniu, a my jej ufamy i
wierzymy we wszystko co mówi.
Kolejna wizyta z USG za dwa tygodnie, podobnie jak wizyta u
endokrynologa – to on podejmie ostateczną decyzję dotyczącą pasowania
Myszy na samuraja. W zasadzie dla zdrowia Myszy i dzieci najważniejsze
jest to, że już teraz wszystko jest pod kontrolą lekarzy, a my dzięki
temu możemy spokojnie spać.
Na koniec chciałem podziękować za wszystkie wizyty na blogu – w dwa
tygodnie prawie 3000! Dziękuję w imieniu własnym, Myszy i
wewnątrzmyszowego gangu i zapraszamy po więcej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz