Przez ostatnie dwa tygodnie nie działała nam klimatyzacja w aucie.
Samochód był w serwisie, potrzeba było opróżnić układ klimatyzacji z
czynnika chłodniczego i tak dalej, mało istotne. W każdym razie jak już
napisałem, klimatyzacja nie działała i dopiero wczoraj miałem czas, żeby
ją napełnić.
I o ile przez większość z tych dwóch tygodni była ona zbędna, o tyle przez ostatnie 2 dni ciężko było funkcjonować bez niej. Mysza, kiedy jechaliśmy autem z otwartymi oknami, przez które wpadało jeszcze gorętsze powietrze niż to, które mieliśmy w środku zachowywała się mniej więcej jak w opisie:
I o ile przez większość z tych dwóch tygodni była ona zbędna, o tyle przez ostatnie 2 dni ciężko było funkcjonować bez niej. Mysza, kiedy jechaliśmy autem z otwartymi oknami, przez które wpadało jeszcze gorętsze powietrze niż to, które mieliśmy w środku zachowywała się mniej więcej jak w opisie:
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch – jak gorąco!
Uch – jak gorąco!
Puff – jak gorąco!
Uff – jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie (…).
Ja zaś zmuszałem się, żeby nie szydzić, bo skończyłoby się liściem (w
wariancie optymistycznym) lub piąchą (w wariancie pesymistycznym), a
tego wolałem uniknąć, wszak sam Myszę wyposażyłem w biżuterię
(pierścionek zaręczynowy i obrączka), która w tym przypadku zachowałaby
się jak kastet. Na szczęście dzięki tacie Myszy, który wepchnął mnie
butem do swojego mechanika, klimatyzację już naprawiliśmy i teraz Mysza
znów pokochała naszego Mondka, z którym już niedługo niestety przyjdzie
nam się pożegnać, wszak trzech fotelików do niego nie zmieścimy. A już
na pewno nie zmieścimy do bagażnika wózka typu „riksza”, który już
wkrótce będziemy musieli kupić!
Jeśli zaś chodzi o kwestię mojego zakupowego szaleństwa – jako że
pracuję branży, w której przysługuje mi tzw „trzynastka”, postanowiłem
najbliższą w całości wydać w sklepie dzidziusiowym. Jakie tam są
zajebiste rzeczy!
Dla Zosi mam wybranych już milion różnych ciuszków ze słowem
„daddy”. Dla chłopaków dwa miliony ciuszków ze słowami „monster” i
„Superman”. Ogólnie oszalałem, Mysza mówi, że założy mi blokadę na
kartę, albo na siłę ograniczy limity na koncie. Wolę z nią nie
dyskutować, póki co, bo po co mamy się nawzajem denerwować (takie
oficjalne stanowisko postanowiłem zająć). A bodziaki dostaną wszystkie
dzidziorki! Tylko jeszcze trzeciego superbohatera trzeba znaleźć.
W ramach sprostowania do ostatniego wpisu – Mysza pochłania litrami
sok pomarańczowy(tak od teraz będziemy nazywać ten czarny napój, o
którym pisałem ostatnio).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz