We
wtorkowy poranek Mysza miała zabieg, który udał się tak bardzo, że już w
środowe przedpołudnie zespół lekarski z Profesorem na czele postanowił
pozbyć się jej z oddziału. - Wychodzę na wolność, możesz po mnie przyjechać – oświadczyła bladym świtem matka mojego Gangu
- Będę o dziewiątej – odpowiedziałem, po czym najszybciej jak się dało zebrałem się i wystartowałem prosto w poranne gdańskie korki.
Kiedy dotarłem na miejsce, tuż po dziewiątej, Mysza była już gotowa do wyjścia. Wziąłem więc w ręce trzy torby, walizkę, plecak turystyczny i tornister szkolny, czyli niezbędne rzeczy, które moja druga połowa spakowała sobie na dwa dni hospitalizacji, i ruszyłem do gabinetu położnych po wypis. Tam okazało się, że byłoby za łatwo, gdyby tak wcześnie nas wypuścili i że musimy czekać minimum do trzynastej na dokumenty. Zatem wróciliśmy na salę, powiedziałem po raz drugi tego dnia Myszowym towarzyszkom niedoli „dzień dobry” i czekaliśmy. Tuż po jedenastej, gdy siedzieliśmy sobie dla odmiany na korytarzu, przyszła jedna z przesympatycznych Pań położnych i oświadczyła, że nastąpiło dość duże faux pas i mamy pilnie pędzić piętro niżej, bo zanim Mysza zostanie uwolniona, musi mieć zrobione jeszcze USG.
- Będę o dziewiątej – odpowiedziałem, po czym najszybciej jak się dało zebrałem się i wystartowałem prosto w poranne gdańskie korki.
Kiedy dotarłem na miejsce, tuż po dziewiątej, Mysza była już gotowa do wyjścia. Wziąłem więc w ręce trzy torby, walizkę, plecak turystyczny i tornister szkolny, czyli niezbędne rzeczy, które moja druga połowa spakowała sobie na dwa dni hospitalizacji, i ruszyłem do gabinetu położnych po wypis. Tam okazało się, że byłoby za łatwo, gdyby tak wcześnie nas wypuścili i że musimy czekać minimum do trzynastej na dokumenty. Zatem wróciliśmy na salę, powiedziałem po raz drugi tego dnia Myszowym towarzyszkom niedoli „dzień dobry” i czekaliśmy. Tuż po jedenastej, gdy siedzieliśmy sobie dla odmiany na korytarzu, przyszła jedna z przesympatycznych Pań położnych i oświadczyła, że nastąpiło dość duże faux pas i mamy pilnie pędzić piętro niżej, bo zanim Mysza zostanie uwolniona, musi mieć zrobione jeszcze USG.
Po
raz drugi w tym tygodniu Gang został pomierzony i poważony, został
zmierzony iloraz inteligencji i rozmiar buta, a także, jako że przy
badaniu obecne były stażystki, lekarz wykonujący pomiary, wykonał też
dziewczynom test predyspozycji zawodowych.
A
tak zupełnie na poważnie, na USG wyszło, że u wszystkich dziewczynek
pojawiły się torbiele w główkach, najbardziej widoczne u największej
laski. Lekarz uspokoił nas, że to jest coś, co powinno się wchłonąć do
28-go tygodnia. Mimo wszystko jestem odrobinę zaniepokojony,
zastanawiając się kiedy to się wchłonie i dlaczego w ogóle się pojawiło.
Może moje wątpliwości uda się rozwiać już we wtorek Pani profesor,
która wraca z urlopu.
Profesor
Jacek na porannym obchodzie powiedział Myszy, że na za tydzień ma
umówić się na wizytę kontrolną do naszej Pani profesor, co uczyniliśmy
od razu po wyjściu z kliniki. Znaczy próbowaliśmy zrobić, bo niestety
przychodnia była jeszcze nieczynna. W związku z tym najpierw udaliśmy
się do centrum medycznego, w którym Mysza leczy się u endokrynologa, w
celu umówienia wizyty kontrolnej, a potem na lody, które były nagrodą
dla moich dziewczyn za to, że wytrwały w szpitalu. Tym bardziej, że była
to pierwsza hospitalizacja w życiu matki mojego Gangu.
Ostatecznie
do Pani profesor zarejestrowaliśmy się na najbliższy wtorek. Wtedy
właśnie nastąpi kontrola Myszowego podwozia i założonego wczoraj szwu
okrężnego.
Jeśli
chodzi o fatalną morfologię, Profesor Jacek postanowił zmienić leki,
które Mysza do tej pory przyjmowała w celu podniesienia swojej
morfologii. Do ogryzanych samochodów sąsiadów, dołożył lek na bazie
żelaza i kwasu foliowego. Oby pomogło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz