niedziela, 20 września 2020

Rzućmy wszystko i wyjedźmy w Bieszczady! Cz. 1

Niespełna miesiąc temu postanowiliśmy zabrać córki w góry, na ich pierwszy świadomy wyjazd, który miał dać nam odpowiedź na nurtujące nas pytanie: czy nasze dzieci polubią długie, momentami nudne wędrówki bieszczadzkimi szlakami, które być może będą wstępem do kolejnych wypraw w nieco trudniejsze góry. Odpowiedź brzmi: Tak! I to jak polubiły. Zapraszam do cyklu, który pokaże, że z dziećmi da się chodzić po górach, a jednocześnie, być może dla niektórych będzie swoistym przewodnikiem, na jakie szlaki warto wybrać się z dzieckiem, a na jakie raczej niekoniecznie. 
 

Cykl miał być w formie vloga, niestety kilka rzeczy pokrzyżowało mój pierwotny plan, mam nadzieję, że w formie pisanej również przypadnie Wam do gustu.

Jako baza wypadowa posłużyła nam miejscowość Roztoki Górne w gminie Cisna. Jest to wieś, którą, według danych z 2006 roku, zamieszkiwało 16 osób. Miejscowość ta położona jest w otoczeniu absolutnie przepięknych masywów górskich, bo oto znajdując się w Roztokach, od północy mamy przepiękny, wciąż jeszcze rzadko uczęszczany masyw Hyrlatej, który uważany jest za jeden z mateczników bieszczadzkich niedźwiedzi, od południa pasmo graniczne, w którym czuć ten legendarny bieszczadzki dziki klimat, z górującymi nad samymi Roztokami Strybem i Rypim Wierchem, z zachodu zaś, uważany za "wstęp" do Połonin, masyw Jasła. A to wszystko spięte z jednej strony, zamkniętą dla ruchu samochodowego, drogą do Solinki, z drugiej Przełęczą nad Roztokami Górnymi, która stanowi fantastyczny punkt widokowy na Bieszczady słowackie dla osób, które chciałyby pooglądać góry bez wysiłku (nie licząc wdrapania się na niedawno powstałą wieżę widokową), ale również dla tych, którzy szukają miejsca do rozpoczęcia wędrówki, bo stąd można wyruszyć zarówno na Główny Szlak Beskidzki, Pasmo Graniczne, jak i w kierunku Ruskego Sedla na Słowacji.
 
Nasza baza wypadowa, w tle Hyrlata w połowie przykryta chmurami

Do Roztok dotarliśmy wczesnym popołudniem po całonocnej podróży, i pewnie gdyby Bieszczady nie przywitały nas tradycyjną ulewą (niemal za każdym razem tak zaczyna się moja przygoda w Biesach), to już pierwszego dnia wybralibyśmy się na szybki wypad w najbliższe sąsiedztwo naszej bazy noclegowej, czyli pewnie w kierunku Hyrlatej, bo wejście na niebieski szlak mieliśmy dosłownie kilkaset metrów od "domu". Niestety burza pokrzyżowała nam plany, więc niedzielne popołudnie, gdy już się rozpogodziło spędziliśmy na leniwym spacerowaniu "wokół komina", szybkim wypadzie do Cisnej na zakupy i snuciu planów na kolejny dzień, ale nade wszystko na odpoczynku po ciężkiej i długiej podróży. 
 
W końcu dojechaliśmy! Zakładamy "Super Buty" i idziemy na obchód okolicy

Zarys planu na drugi dzień pobytu każde z nas miało w głowie, jednak wyjazd w góry z dziećmi ma to do siebie, że planowanie na termin dalszy, niż najbliższe pół godziny mija się z celem. Z resztą dotyczy to chyba nie tylko wyjazdów z dziećmi. Cytując Woody'ego Allena, "
Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość.". Ale o tym w kolejnym odcinku naszej Bieszczadzkiej przygody, który pojawi się szybciej, niż się spodziewacie!
 

4 komentarze:

  1. Wędrowanie z dziećmi to zawsze przygoda z nieplanowanymi atrakcjami. Z przyjemnością przeczytam, co przeżyliście i zobaczyli w Bieszczadach. (ach, jak dawno tam nie byłam!)Pozdrawiam z dzikich Gór Izerskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo mogę powiedzieć o Izerach! :) Prawdopodobnie w środę po południu wrzucę drugą część w której będzie opisany nasz pierwszy wędrowny dzień. ;) Pozdrawiamy! :)

      Usuń
  2. Ciesze się, że wróciłeś do pisania, z wielką przyjemnością czyta się Twoje teksty oczywiście przede wszystkim dlatego, że głównymi bohaterkami są te trzy przecudne istotki. Przeżywałam z Wami cała ciąże i obserwuję na fb jak te trzy aniołki rosną i pieknie się rozwijają i zawsze przywołują uśmiech na mojej twarzy. Jesteście cudna rodzinką, nie każdy by tak dobrze sobie poradził z wychowaniem trojaczków, jednak tam na górze dobrze wiedzą komu można takie odpowiedzialne zadanie przydzielić. Wracając do przepięknych Bieszczad to nie mogę się doczekać następnych odcinków,z takim przewodnikiem te dzikie tereny wydają się być przyjazne. Pozdrawiam i zachęcam do przelania tego bloga na papier .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa. To miłe, że ktoś ucieszył się z powrotu mojej radosnej twórczości. :D

      Usuń