sobota, 10 sierpnia 2019

O tym co słychać i jak nam mija czas

Jak obiecałem, tak robię. Mały leń wygnany, kryzys minął, no to lecimy!

Jako, że mamy 11 sierpnia, to można śmiało stwierdzić, że nasze dziewczyny mają już 2 lata i 8 miesięcy. Aktualnie przebywają na wakacjach u dziadków nad najdłuższym jeziorem w Polsce. Od naszego ostatniego wpisu upłynęło wiele wody w Motławie, laski wyrosły tak, że wyglądają już jak małe panienki, a nie jak niemowlaczki, biegają, skaczą, dołączają, biją się i tylko gadać za bardzo nie chcą, ale na to też przyjdzie czas. 

Ostatnio z resztą jeden z doświadczonych ojców powiedział mi, że mam się cieszyć tym, że nie gadają, bo już niedługo będę tęsknił za chwilą bez miliona pytań "po co", "dlaczego", "jak" i "gdzie". No to się cieszę. Cieszę się tym bardziej, że skoro dzieci są u dziadków, to my z Myszą mamy czas dla siebie. Znaczy w teorii, bo w praktyce nasz czas dla siebie polega na wielkim ogarnianiu domu, czego w obecności Gangu nie da się zrobić.

Uprzedzając pytania, czy laski nie płaczą za rodzicami spieszę z wyjaśnieniem, otóż nie. Mało tego, jeśli na horyzoncie pojawiają się babcia z dziadkiem, rodzice stają się nieistotni. Liczy się tylko "mój dziadzia" i "moja baba".



Z jednej strony cieszymy się, że bez problemu zostały same na weekend, a z drugiej, mimo że minął dopiero jeden dzień, już za nimi tęsknimy.
Jeśli chodzi o ulubione zajęcia naszych pociech, na pierwszym miejscu bezapelacyjnie są puzzle. Zwłaszcza te z pewną kreskówkową świnką. W ogóle wszystko co związane z tą świnką nie ma sobie równych. Zastanawiam się czasem, czy ta świnia nie ma jakiegoś przekazu podprogowego, że dzieciaki ją tak uwielbiają?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz