wtorek, 6 sierpnia 2019

O kryzysie twórczym i problemach natury technicznej

Kojarzycie takiego gościa jak George R. R. Martin? Dla osób, które nie kojarzą, jest to autor serii książek "Pieśń Lodu i Ognia", czyli literackiego pierwowzoru serialowej "Gry o Tron".

Otóż wspomniany Jurek (w sensie George, ale spolszczony), ostatnia książkę z wspomnianej sagi wydał w 2012 roku i od tego czasu pracuje nad kolejną, której premiera była już wielokrotnie przekładana. Do niedawna, jako fan i wierny czytelnik, z niemałą irytacją twierdziłem, że nasz Jerzy jest najnormalniej w świecie patentowanym leniem, któremu odechciało się kontynuować sagę.
Tak było do niedawna. Aż do pewnego pięknego słonecznego dnia, kiedy to siedząc wraz z Myszą w cieniu wielkiej wierzby (Tak naprawdę lipy, ale określenie "Wielka lipa" pojawiające się w pierwszym tekście od kilkunastu miesięcy, może źle wróżyć), ukrywając się przed dziećmi, a może nawet bardziej przed dziadkiem, który ganiał za nimi którąś godzinę z rzędu, naszła mnie refleksja:
- Mychaaaaaa... - zacząłem niepewnie
- Noooooo? - odparła zmęczona intensywnym odpoczynkiem moja lepsza polowa
- Wiesz, tak sobie myślę - moja wypowiedź zaczęła nabierać rozpędu - że ten Martin to wcale nie musi być tak leniwy, jak mi się wydawało...
- O czym Ty mówisz? - postanowiła podjąć temat matka moich dzieci
- O Martinie, tym od Gry o Tron. - wyjaśniłem ochoczo - on nie jest leniwy, on ma po prostu kryzys twórczy!
- Jak do tego doszedłeś? - doceniła moją dociekliwość latarnia na horyzoncie mojego życia
- No bo zobacz, skoro tak wielkiemu artyście jak ja mogło się zdarzyć, to taki Jurek też może sobie na to pozwolić, co nie? - zakończyłem swój wywód.
Kryzys twórczy, plus problemy techniczne z domeną sprawiły, że blog trochę się zakurzył i zarósł pajęczyną, ale już wyciągam miotełkę, odkurzacz i staram się wrócić na właściwe tory.
Jeśli zastanawiacie się co słychać u naszej trójcy, chcecie poczytać nowe teksty i wrócić do pewnej regularności, zróbcie trochę hałasu, tak żeby spłoszyć te ostatnie zabłąkane pająki i zdmuchnąć resztę kurzu i czytamy się za kilka dni (prawdopodobnie wrócimy do sobotnich wievzorow). :)

3 komentarze: