W
ostatnim tekście mogliście przeczytać o tym, jaką ścieżkę rozszerzania
diety obraliśmy dla Gangu, a dziś postaram się zobrazować Wam, jak
wygląda cały proces począwszy od znalezienia pomysłu na posiłek, a
skończywszy na gruntownym sprzątaniu kuchni. Dwa razy dziennie.
Początki stosowania przez nas BLW nie były proste, bo całe mnóstwo osób pukało się w głowy twierdząc, że chyba upadliśmy na głowy, jeśli sądzimy, że małe dzieci będą zajadały się warzywami w kawałkach, zamiast w postaci łatwo przyswajalnej papki, a jednak mimo wszystko nasze laski, mimo że są wcześniakami (chociaż takimi trochę oszukanymi). pokazały, że zjedzenie brokuła, kalafiora, czy batonika domowej roboty, to dla nich przysłowiowa "bułka z masłem"
Jedzenie
śniadania rozpoczyna się już wieczorem poprzedniego dnia, wtedy z
reguły planujemy co będziemy jeść, bo BLW w naszym przypadku nie tylko
pozwala rozszerzać dietę naszych lasek, ale również skłania nas do
jedzenia regularnych, a co najistotniejsze, zdrowych posiłków, a to
wszystko za sprawą ciekawości dziewczyn - jeśli na naszych talerzach
znajduje się coś, co mocno odbiega od ich jedzenia, bardziej
zainteresowane są tym, co jedzą rodzice. Gdy już nakreślimy sobie jakiś
plan, sprawdzamy czy mamy w domu wszystkie potrzebne składniki, żeby już
niepotrzebnie nie biegać rano po sklepach.
Śniadanie
jemy z reguły około dziesiątej, bo wiadomo, trzeba wstać, ogarnąć
dzieciaki po nocy, ogarnąć siebie, przygotować jedzenie i dopiero wtedy
możemy siadać do stołu. Jeśli chodzi o podstawę naszego porannego
żywienia, to są to głównie produkty jaglane, czyli kasza lub płatki,
plus owoce i warzywa. Gdyby ktoś jeszcze kilka miesięcy temu powiedział
mi, że będę ze smakiem zajadał się nie słodzoną, czy też nie soloną kaszą jaglaną, pewnie
parsknąłbym śmiechem, a dziś zastanawiam się, jak mogłem dosładzać
rzeczy, które same w sobie są meeeega słodkie. Ogólnie zastanawiam się,
czy dla co ciekawszych pomysłów na posiłki BLW, które kilkoma drobnymi
trikami można przekształcić w pełnowartościowe danie dla rodzica, nie
warto by stworzyć oddzielnej zakładki na blogu. Co Wy na to?
W
czasie kiedy ja przygotowuję śniadanie, Mysza ma za zadanie przygotować
Gang, czyli przebrać w ciuch "jedzeniowe", przynieść do kuchni i
zainstalować w fotelikach. Jakiś podział zadań musi być. Gdy już
wszystko jest przygotowane, można siadać do stołu. Wtedy zaczyna się
prawdziwa zabawa. Dzieciaki rzucają się na jedzenie i po pierwszych
kilku sekundach są calutkie umazane tym, co właśnie jedzą, a jako że
brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko, wspólne jedzenie przynosi im całe
mnóstwo radości. Podobnie z resztą jak nam, dziś może już nieco
spowszedniał nam widok wcinających lasek, ale początki były takie, że
nie mogliśmy się napatrzeć na to, jak one jedzą i jaką czerpią z tego
radość. Po tym, jak żądana ilość jedzenia wyląduje w brzuszkach, a
reszta na podłodze, buziach, łapkach, ciuszkach i innych, często dość
abstrakcyjnych miejscach, przychodzi czas na wyskakiwanie z foteli i
ogarnianie. Początkowo mieliśmy problem z tym, jak je umyć po posiłku,
no bo przecież nie będziemy ich kąpać dwa ray dziennie, ale teraz nie
mamy już takich problemów, wystarczy posadzić dziecko na skraju umywalki
i odkręcić wodę, a dziecięca ciekawość zrobi resztę. Łapki same
wyląduję pod wodą, żeby sprawdzić co to, nam zaś pozostaje tylko umyć
buzię, co nie stanowi problemu, bo dla dziewczyn pluskanie się w wodzie
to najlepsza zabawa.
Z
obiadami sytuacja wygląda analogicznie, żeby nie powiedzieć analogowo, z
tą tylko różnicą, że czasem bywa łatwiej, na przykład wtedy, gdy do
obiadu mamy jakieś warzywne dodatki, jak na przykład fasolkę, czy
buraczki. Wtedy na talerzach dziewczyn ląduje dokładnie to samo, co na
naszych, z wyłączeniem mięska, które chcemy wprowadzić w nadchodzącym
tygodniu.
A co po obiedzie? Oczywiście deser! najlepiej jakiś owoc, ostatnio na przykład były to obrane ze skórki winogrona bez pestek, które dzieciaki pałaszowały, aż im się uszy trzęsły.
A co po obiedzie? Oczywiście deser! najlepiej jakiś owoc, ostatnio na przykład były to obrane ze skórki winogrona bez pestek, które dzieciaki pałaszowały, aż im się uszy trzęsły.
![]() |
Deserek! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz